Inspiracją do podjęcia zagadnienia zaanonsowanego w tytule mojego wystąpienia był eseistyczny artykuł Fritza Paepckego z 1981 r. pt. Die Illusion der Äquivalenz. Autor toczy polemikę z teoriami ekwiwalencji, by ostatecznie wykazać iluzoryczność tej kategorii – podobnie jak później uczynili to inni teoretycy translacji (np. Snell-Hornby). W zasadzie trudno się dziwić, że do takiej konkluzji dochodzi zadeklarowany reprezentant paradygmatu hermeneutycznego. Odejście od zmaterializowanej formy tekstu i włączenie w rozważania dotyczące operacji rozumienia tekstu kategorii nielingwistycznych, rozpatrywanie tych operacji w ścisłej relacji ze „światem języka” innych jego użytkowników i utożsamianie samej translacji z aktem przeżywania, doświadczania obcości – ujmowanej jako immanentnej cechy każdego tekstu – musiało doprowadzić do podważenia możliwości zaistnienia ekwiwalentności rezultatów procesów interpretacyjnych ewokowanych przez tekst oryginału i tekst tłumaczenia. Hermeneutyczne podejście do translacji, podobnie jak podejście relatywistów, eksponuje relację między myśleniem a językiem i w konsekwencji rozszerza lingwistycznie uwarunkowane ramy koncepcyjne i interpretacyjne kategorii ekwiwalencji. Akt rozumienia tekstu ukierunkowany jest bowiem wg Paepckego na rozpoznanie w tekstowych indykatorach tego, „co pomyślane”. To, co pomyślane przez autora tekstu oryginału, jest w późniejszym etapie przedmiotem działań, operacji mentalnych i posunięć decyzyjnych tłumacza. Niezasadne, bo z góry skazane na niepowodzenie, jest doszukiwanie się w tym obszarze ekwiwalentności, jednakowości, identyczności. Zapewne należałoby się zgodzić z twierdzeniem Papckego (1986), iż kategoria ekwiwalencji przesłania spojrzenie na otwartość, żywotność tekstu, którego sens nie jest sumą znaczeń jej poszczególnych elementów, a raczej jest wynikiem relacji tych elementów między sobą oraz aktywizowanych w nim perspektyw narracyjnych.
Za relewantne dla przedmiotu dyskusji uznałabym kolejne założenie Papckego o charakterze ontologicznym, iż identyczność istnieje w koegzystencji z dyferencyjnością. W konsekwencji należałoby przyjąć, że między tekstem a jego tłumaczeniem zawsze zachodzi jednocześnie relacja identyczności i dyferencyjności. W kolejnym kroku rozumowania można stwierdzić, iż konieczność reflektowania tłumaczeń zarówno w kategoriach identyczności jak i dyferencyjności musi skutkować abnegacją całkowitej ekwiwalencji w tłumaczeniu. Wydaje się to być oczywistością ÷ choćby z uwagi na różnice systemowe między językami, kulturami, rozmaite, kategorialne formy odmienności rzeczywistości, w których zakotwiczeni są uczestnicy komunikacji translacyjnej.
Ideę komplementarnego współistnienia identyczności i dyferencyjności w tłumaczeniu można by próbować koncepcyjnie rozwinąć w oparciu o koncepcję „paradoksu ontologicznego przekładu” sformułowaną przez Dorotę Urbanek na podstawie klasyfikacji sześciu „paradoksów przekładu” Savory’ego. Podstawowy paradoks przekładu upatruje Urbanek w „osiąganiu przez tłumacza skutków przeciwnych w stosunku do podejmowanych działań”, przy czym jako podstawowe działania tłumacza Badaczka określa (1) podporządkowanie artykulacji oryginału przekładowi, które dokonuje się, „właśnie paradoksalnie przez zachowanie elementów obcości w przekładzie” oraz (2) podporządkowanie przekładu oryginałowi, dążenie do bycia „naturalnym w takim stopniu jak oryginał”, które „realizuje się poprzez zatarcie śladów oryginału”. Współistnienie wolności i wierności w translacji określa Urbanek terminem ontologia komplementarności.
(…)
Anna Małgorzewicz
W kontekście odwołania się przez Referentkę do koncepcji Paepckego oraz pojawiającego się tam wyrazu/ terminu “indykator”, chciałabym zapytać o jego dokładne rozumienie. W moich tekstach często używam tego terminu (np. S. Bonacchi, (Un)Höflichkeit, 2013), ale spotkałam się z krytyką, że pojęcie ‘indykator’ jest związane z samoreferencjalnością w procesie hermeneutycznym, czyli że jest subiektywne. Termin jest w mojej opinii bardzo owocny, jeśli chodzi o diagnozę ekwiwalencji.
Silvia Bonacchi
Treść mocno zaznaczoną zwłaszcza w ostatnim podsumowującym akapicie automatycznie przeniosłabym na grunt semantyki ramy konceptualnej, czyli pytanie przeformułowane brzmiałoby: jakie są elementy ramy konceptualnej ewokowanej przez leksem tekstu wyjściowego, następnie: które są dominujące/stereotypowe, standardowe, a które peryferyjne/lub profilowane i dla jakiego odbiorcy? Czy to oznacza, że odpowiedź na to ułatwia dobór “ekwiwalentu leksykalnego” w języku docelowym?
Magdalena Szulc-Brzozowska
Wspomniany przez Referującą nurt kognitywistyczny w badaniach nad translacją traktujący teksty jako wynik zdeterminowanych kulturowo konceptualizacji zdaje się torować Jej drogę do przyjętych przez Nią założeń odnoszących się do zrozumienia istoty ekwiwalencji. O ile wskazanie (zapewne w rzeczywistości bardziej złożonych) struktur konceptualnych w systemie mentalnym odbiorcy tekstu docelowego może się okazać zadaniem wykonalnym, o tyle ich pełne aktywizowanie, wydaje się być, w obliczu braku bezpośredniego dostępu do sfery poznawczej odbiorcy, zadaniem karkołomnym, co po raz kolejny wyklucza osiągnięcie pełnej ekwiwalencji. Niemniej jednak prezentowany przez Autorkę wpisu sposób myślenia o ekwiwalencji zdaje się przybliżać nas do zrozumienia istoty ekwiwalencji, która w rzeczy samej kojarzona winna być z relacją równoważności, stałości referencyjnej czy kompatybilności celów komunikacyjnych tekstu wyjściowego i tekstu translatu.
Paweł Szerszeń